Spiżarnia Szczecińska (Centrum)


        Miejsce w którym znalazłam się dość przypadkowo, nie wiedząc o nim zbyt wiele. Skusił mnie ładny szyld i informacja o codziennie zmieniającym się menu lunchowym. Lokal od ulicy nie wygląda na okazały. Widać jedynie fragment restauracji z jednym stolikiem oraz ladą zastawioną przeznaczonymi na sprzedaż słoiczkami ze specjałami lokalu. Nic nie zapowiada tego, co znajduje się na dole i co naprawdę robi wrażenie. 





Jak okazuje się po zejściu do piwniczki, lokal jest naprawdę duży i bardzo przyjemnie urządzony. Wnętrze jest przytulne jak na taką powierzchnię a układ stolików przemyślany, dzięki czemu w każdym miejscu można odnaleźć komfort i intymność. Najlepszym miejscem według mnie, jest stolik na końcu restauracji, skąd jest widok na całe wnętrze.



       Menu tego miejsca jest krótkie, co dobrze zwiastuje, zapowiadając dania przygotowywane na bieżąco, ze świeżych składników. Mój wybór pada na zachęcające menu lunchowe - krem z groszku oraz morszczuka z ryżem i kapustą kiszoną. Moi towarzysze wybrali pozycje "Po co schab grzeje kości w serze?" czyli spory kawałek schabu z kością w towarzystwie kaszy bulgur z warzywami i sosem serowym, oraz zachęcającą "Kurka, kto podwędził boczek?" czyli kaszotto z pęczaku z boczniakiem, kurkami oraz tytułowym wędzonym boczkiem.


      Zawsze mile widziany gest - czekadełko od szefa kuchni. Niestety obsługujący nas kelner nie uchylił rąbka tajemnicy co składa się na tajemniczą pastę znajdującą się na mini kanapkach. Była jednak smaczna, a tyle ile podpowiedziały nam kubki smakowe, pozwala nam zgadnąć, że to ryba grała w niej pierwsze skrzypce.


     Pierwsze danie, które wylądowało na stole. Zupa krem z zielonego groszku, okraszony kwaśną śmietaną. W smaku bardzo dobra, delikatna, przekonała nawet mnie, a nie jestem zbyt wielką fanką warzyw bobowatych. Zastrzeżenia mam jedynie do konsystencji, która była odrobinę za rzadka. Ilość też trochę przesadzona. Wniosek taki - lepiej trochę mniej ale treściwiej.



       Morszczuk z ryżem i kapustą kiszoną. Ryba odpowiednio doprawiona i chrupiąca. Dobrze ugotowany, sypki ryż i klasyczna surówka z kapusty. Fajny lunch w niskiej cenie, bo jedynie 15zł za zestaw z zupą. Co ciekawe codziennie w menu znajduje się inny zestaw złożony z dań niedostępnych w regularnej karcie restauracji. Dobra opcja dla pracujących w pobliżu głodomorów, którzy mają możliwość wyskoczenia na parę minut do Spiżarni. 


      "Kurka, kto podwiędził boczek?" (22zł). Opis zwiastował super danie, które niestety nie zaspokoiło oczekiwań. Może były zbyt wygórowane, w końcu pierwszy raz próbowaliśmy kaszotto. Spodziewaliśmy się jednak bardziej "mokrej", kremowej konstytencji, danie jednak okazało się dość suche. Boczek był smaczny, grzyby jednak przytłoczyły danie na tyle, że Łukasz, zjadłszy to danie zapamiętał jedynie ich gorycz. 


        Nasza lunchowa gwiazda - "Po co schab grzeje kości w serze?" (26zł). No właśnie po to, aby danie uwiecznione na zdjęciu powyżej było nieprzyzwoicie smaczne. Soczysty kawałek schabu z kością idealnie usmażony na grillu i polany pysznym sosem serowym - to już z definicji musiało się udać. Kasza bulgur z warzywami jako dodatek pasuje jak ulał, nie przytłacza i nadaje lekkości całemu daniu. Polecam na spróbowanie podczas pierwszej wizyty!


Moja wizyta w Spiżarni była dosyć krótka, czuję więc lekki niedosyt. Zwłaszcza, kiedy przeglądam ich galerie na facebooku czy stronie internetowej, a ich desery patrzą na mnie z wyrzutem "Dlaczego nas nie zamówiłaś?". Czuję, że następnym razem będę musiała poświęcić im trochę uwagi ;)


1 komentarz:

  1. Zaszczytem było zjesc lunch z tak wybitną blogerka jak ty mimo ze kaszotto było takie sobie ;) ps.podziekowania dla norka ktory podzielił sie schabem:D

    OdpowiedzUsuń