Pomysł na odwiedzenie El Tapatio pojawił się właściwie spontanicznie, chociaż wiedziałam o jej istnieniu już od dłuższego czasu. Nastawienie było sceptyczne a zdjęcia na fanpage'u restauracji jakoś niespecjalnie mnie zachęciły. Dlatego też jestem taka zachwycona pisząc tego posta z jakże pozytywną opinią na temat tej smacznej, meksykańskiej kuchni - a jedynej w Szczecinie!
Wnętrze jest klimatyczne, kolorowe i bardzo przyjemne. Bardziej podoba mi się wystrój w lokalach sieci Mexican, cieszę się jednak, że właściciele El Tapatio poszli za swoim pomysłem na urządzenie restauracji. Najbardziej podobają mi się obrazy z meksykańskimi kościotrupami, kolorowe koco/pledy na krzesłach i... toaleta!
Chili Con Carne (16 zł) - Mięso wieprzowe z fasolą, kukurydzą, papryką i pomidorami w słodkim sosie chili z chipsami z tortilli.
Odwiedzając lokale, zawsze staram się spróbować jak najwięcej. Czując jednak, że nie podołamy zjedzeniu przystawek i dań głównych, zdecydowaliśmy się na wspólną konsumpcję mojego ulubionego meksykańskiego dania - Chili Con Carne podanego jako zupę. Osobiście wolę jego gęstą formę, ale to podane w El Tapatio mnie zachwyciło! Duża ilość składników, dobra czerwona fasola (a nie jestem jej zbytnią fanką) i duuużo kolendry, którą ubóstwiam. No i kawałeczki tortilli, które fajnie chrupią i uzupełniają smak zupy.
Tacos De Carne - (29 zł) - Trzy tortille kukurydziane na ciepło z mięsem do wyboru (na zdjęciu z wieprzowiną), podawane z mixem sałat, fasolą i sosem ranchera, ryżem, twarożkiem, pico de gallo i cremoso pepino.
Pierwszą pyszną rzeczą i mega ważną jeśli chodzi o kuchnię meksykańską są tortille. Te kolorowe, kukurydziane placki ze zdjęcia zdecydowanie robią robotę. Jedne z lepszych tortilli jakie dane mi było kiedykolwiek próbować. Nie udało mi się dowiedzieć, ale stawiam, że robią je na miejscu - może ktoś z Was się orientuje jak to z nimi jest? Mięso smaczne i odpowiednio przyprawione a dodatki fajnie współgrające jako całość. Pod tajemniczymi nazwami pico de gallo i cremosa pepino, kryją się salsy - pomidorowa oraz ogórkowa z serkiem. Ta druga posmakowała mi chyba najbardziej. Kiedyś jedzenie tortilli z ryżem wydawało mi się jakąś abstrakcją, ale ten pomarańczowy, przyprawiony ryż naprawdę jest fajnym uzupełnieniem dania. To coś na tej zasadzie jak jedzenie burgerów w bułce a do tego frytek. :)
O nadejściu tego dania zwiastowało skwierczenie gorącej patelni, co już samo w sobie jest dobrym znakiem. Bardzo lubię fajitas, samodzielne rolowanie ciepłych tortilli i indywidualne dobieranie składników. No i połączenie mięsa z papryką i cebulą, moimi ulubionymi warzywami, z zasady musi dobrze smakować. Cały garnisz towarzyszący zawartości patelni był smaczny, jednak po raz kolejny muszę pochwalić tortille, ponieważ bezapelacyjnie wygrały wszystkie zawody. Jestem też bardzo wdzięczna panu kelnerowi, który odradził mi ostrą wersję tego dania. W lokalu można wybrać trzy stopnie ostrości - lekki, średni i ostry. Chciałam zdecydować się na ten ostatni, zostałam jednak poinformowana, że mogę tego nie przetrwać. Wybrałam średni i okazał się odpowiednio pikantny jak na moje bardzo tolerancyjne kubki smakowe. Ostatnią opcję polecam więc hardkorowym smakoszom ostrości, tym którzy mieli okazję próbować np. sosu spod lady z Raba. ;)
Na koniec wizyty zostałam też pozytywnie zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się programu lojalnościowego w tego typu restauracji. Karty klienta spotykałam do tej pory raczej w barach czy lodziarniach. Fajna opcja, jeśli ktoś często wybiera tego rodzaju kuchnię.
To chyba właśnie to wnętrze jest najbardziej charakterystyczne. Bardzo podobają mi sie te żywe kolory.
OdpowiedzUsuń