Poznańskie podsumowanie

       Mijają właśnie ostatnie dni mojego pobytu w Poznaniu. To były długie trzy miesiące w ciągu których tęskniłam niesamowicie za gotowaniem, równocześnie ciesząc się dobrym jedzeniem na mieście. Spróbowałam kilku rzeczy, których wcześniej nie jadłam, zwiedziłam parę ciekawych miejsc, a do jeszcze trzy razy tylu niestety nie dotarłam. Na podstawie mojego rozeznania wiem natomiast jedno, Poznań to naprawdę kolebka dobrych restauracji i barów z przepysznym jedzeniem. W ciągu tych wszystkich tygodni w fast foodach byłam może ze 2 razy! Ubolewam, że nie byłam w stanie odwiedzić wszystkich miejsc, które bym chciała, ale musiałabym mieć chyba kilka walizek pieniędzy, żołądek bez dna i masę wolnego czasu. Chciałabym jednak w roli podsumowania wspomnieć o kilku miejscach, które szczególnie zapadną mi w pamięć z tych czy innych względów.

# TYLKO U NAS


     Namiastka domu na emigracji. Lokal ma podnazwę "u Dziadka" i naprawdę, jest jak u dziadków. Jadłam dziesiąt razy i za każdym razem nie mogłam się nadziwić, że smakuje tak dobrze za tak niską cenę. 

# NA WINKLU


       Pozostając w klimacie domowego jedzenia, nie sposób wspomnieć o pysznych pierogach ze Śródki. Farsz ruskich smakiem prosto z domu mojej babci. No i pieczone, drożdzowe pierogi z różnymi nadzieniami... pycha!

     # FRONTIERA


       Pizzeria, która znajduje się najbliżej mnie a która podobno jest najlepszą pizzerią w Poznaniu. Nie spróbowałam wielu innych, ale wiem, że jest to przynajmniej najlepsza pizza (podobno) prawdziwie włoska jaką jadłam w życiu. Napewno bardziej mi smakowała niż ze szczecińkiego Mąka Baru.

# PARA BAR


      Dim sumy na parze, coś wspaniałego! Będę tęsknić i próbować odtworzyć w domu.

# SHANGHAI


         Bez wątpienia najlepsza fast foodowa kuchnia chińska z jaką się spotkałam, w dodatku za porcję widoczną na zdjęciu zapłaciłam jedynie 17zł z legitymacją studencką. Spróbowałam kilku różnych sosów i mięs i nie smakowały tak samo, jak zwykle bywa w podobnych barach. Najlepszy dla mnie kurczak w cieście w sosie słodko kwaśnym. Jechałam dla niego przez pół miasta :)

# HANAMI SUSHI


          Uwielbiam sushi, ale nie jestem wielkim znawcą czy koneserem. Nie bardzo się znam, ale tutaj najbardziej mi smakowało ze wszystkich moich przygód z tą potrawą. Rolka z rybą maślaną w tempurze wygrała dla mnie wszelkie zawody.

# YUGOSLAVIA


Bardzo dobre cevapcici i turecki kajmak. Prawdziwa podróż na Bałkany.

# WYCZESANE PORKI


        Dzięki temu miejscu pokochałam pulled pork i chyba zbankrutuję na rachunkach za prąd próbując zrobić ją w domu (dla niewtajemniczonych owe danie piecze się w piekarniku minimum 6 aż do 12 godzin). Ubolewam, że nie ma podobnego miejsca w Szczecinie, ale znając modę na burgerownie, na porkownie zaraz też się pewnie znajdzie popyt.


        To już definitywnie ostatni post pisany przeze mnie na chwilowej emigracji, w następnym możecie spodziewać się już pasztecika, paprykarza... Żartuję, mam już kilka pomysłów, ale o tym dowiecie się wkrótce. Pozdrownienia z Poznania, ostateczne :)

3 komentarze:

  1. Miło było czytać o przygodach kulinarnych w Poznaniu a teraz z utęsknieniem i nadzieją czekam na posty ze Szczecina!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Skończyło sie obżarstwo :D ;)

    OdpowiedzUsuń