Niby Szczecin "leży nad morzem", a restauracji typowo serwujących dania rybne mniej niż na palcach jednej ręki. Znam Chiefa, który cały rok obecny na Grouponie nieco zniechęcił mnie do odwiedzin, no i Ładogę, która teraz nazywa się raczej Targiem Rybnym. Ostatnie pare dni ładnej pogody zmotywowały mnie do spacerów i tym sposobem trafiłam na restaurację zacumowaną przy bulwarach.
Wystrój mnie niczym nie zaskoczył, jest w stylu typowo "promowym". Miałam wcześniej cichą nadzieję, że za nową nazwą będzie szło też odświeżenie wnętrza, na bardziej nowoczesne i może bardziej morskie. Póki co jednak jest trochę smutno i w stylu minionej dekady, chyba, że znajdziecie miejsce przy stoliku z widokiem na odrę, jest to wtedy jakiś plus.
Na Ładogę wybraliśmy się w parę osób i co odważniejsi zdecydowali się się świeżą ostrygę (15 zł). Jedną z tych odważnych osób byłam ja, chociaż od dłuższego czasu byłam sceptycznie nastawiona co do konsystencji ostryg. Nie miałam jednak jeszcze okazji ich spróbować, a lubię inne owoce morza, pomyślałam sobie więc, że raz kozie śmierć. Małże zostały fajnie i odpowiednio podane na kostkach lodu w towarzystwie płatków czosnku, sosem tajskim, prażoną cebulką i cytryną. I tutaj zaczynają się schody. Ogólnie moje wrażenie jest pozytywne, jednak ich fanką raczej nie zostanę. Napewno były świeże i połączenie morskiego smaku z tajskim sosem chilli bardzo mi smakowało, jednak tak jak podejrzewałam glutowata konsystencja ostryg do mnie nie przemówiła. Koledze z drugiej strony stołu natomiast bardzo smakowało i myślę, że jeśli ktoś lubi tego typu rzeczy napewno będzie zadowolony.
Dania główne zrobiły większą furorę niż przystawki. Przyznam, że nie spodziewałam się tak dobrego jedzenia, chociaż ze względu na dość wysokie ceny pokładałam w zawartościach naszych talerzy duże nadzieje.
Sandacz w sosie leśnym, podany na fasolce szparagowej i szafranowym ryżu (45 zł)
Ryba pyszna i soczysta! Nie spróbowałam owego sosu leśnego z grzybami ponieważ można mnie nimi wystraszyć, ale sandacz i ryż naprawdę godne polecenia.
Tuńczyk w sosie z parmezanem i anchois, gotowane ziemniaki i sałaty (49 zł)
Był to mój pierwszy raz ze stekiem z tuńczyka, nie mogę więc wiele powiedzieć na temat stopnia jego wysmażenia. Jak na mój gust był odrobinę za długo trzymany na ogniu, ale nie był specjalnie suchy. Może tak miało być? W smaku był bardzo dobry a w połączeniu z pysznym sosem z anchois naprawdę "zrobił mi dzień".
Chłopaki jak to chłopaki, za nic mieli jakieś tam rybki i oboje zgodnie postawili na schab z kością z sosem berneńskim w towarzystwie pieczonych ziemniaków i sałat. Dali sobie ukraść kęsa i dla mnie to danie okazało się najlepszym zamówieniem dnia! Nie próbowałam wcześniej sosu bernoise a teraz jestem w nim zakochana. Schab był super doprawiony, soczysty i dobrze wysmażony. Danie dnia! Refleksje jakie się nasuwają po wizycie, to tylko odrobinę zbyt małe porcje w stosunku do cen. Rozumiem wysokie ceny składników typu tuńczyk ale tych pieczonych ziemniaków nie mogło być więcej? ;)
Wygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam okazji być w tym miejscu, ale mogę śmiało powiedzieć, iż ja również jestem wielką zwolenniczką ryb i dań rybnych. Bardzo lubię je przyrządzać z przepisów od https://mowisalmon.pl/przepisy/ tym bardziej, że łosoś odgrywa w nich główną rolę.
OdpowiedzUsuń