Pył i Mąka (Stare Miasto)


Tak już mam, że duże wrażenie robią na mnie ładne rzeczy. Tym razem pomysłowe wnętrze no i przede wszystkim fotogeniczne naleśniki, które zobaczyłam na fanpage'u Pyłu i Mąki na facebooku, zachęciły mnie do odwiedzenia ich lokalu. Po owych zdjęciach obiecywałam sobie wiele, dlatego też podczas mojej pierwszej wizyty bardzo się zawiodłam.







Tym co rzucało mi się w oczy w opiniach, które czytałam przed wizytą, był "gwiezdny sufit", rzekomo tworzący romantyczny klimat kolacji pod nocnym niebem. No i jak się okazało jakieś gwiazdy są, romantyzm mi się jednak nie udzielił. Pomysł fajny, gwiazdki są jednak jak dla mnie za słabo widoczne. Podejrzewam, że ze względu na sufit w lokalu jest dość ciemno, wołabym w tej sytuacji może jakieś światło punktowe nad stolikami aby rozjaśnić chociaż miejsca przy stolikach. Reszta wnętrza jednak na plus, chociaż przez pochwały zasłyszane wcześniej spodziewałam się większego "wow".  


Dość jednak o wystroju, bardziej zwabiły mnie tutaj naleśniki. Menu brzmi super, kombinacje smakowe przemyślane i bardzo obiecujące. Podoba mi się połączenie ze znakami zodiaku i dopasowanie do nich odpowiednich składników. Lokal odwiedziłam z koleżankami, miałam więc szansę na spróbowanie więcej niż jednej pozycji. Wysłuchałam też dzięki temu opinii trzech innych osób, które okazały się mieć zupełnie inne zdanie niż głoszone przez większość komentarzy na fanpage lokalu.


Wybór padł na dwa warianty naleśników wytrawnych. Bliźnięta (16zł) a w środku salami, pesto pomidorowe, pomidory i rukola oraz Panna (17zł) z szynką parmeńska, serkiem bazyliowym, rukolą, pomidorami, sezamem i orzechami włoskimi. Do wytrawnych naleśników dodatkowo można wybrać jeden z czterech sosów - czosnkowy, pikantny, serowy lub śmietanowo-pieczarkowy. Na zdjęciu powyżej wersja bliźniacza, jednak "Panna" wyglądała dokładnie tak samo, z tą różnicą, że była posypana sezamem. Jeśli chodzi o smak, też niestety bez większych różnic. Zawód na całej linii. Naleśniki okazały się słabo doprawione i gumowate, a dodatkowo niezbyt ciepłe. Wnętrze też nie porwało, salami raczej kiepskiej jakości, bez wyraźnego smaku, mała ilość mozzarelii i ogólne wrażenie "suchości" wnętrza naleśnika. Podobnie miała się sytuacja z "Panną". Jadłam podobne wersje smakowe w innych tego typu lokalach i mając porównanie, niestety te ze starego miasta wypadają słabo. Wydaje mi się też, że porcje powinny być trochę większe w stosunku do ceny, a już napewno z większą ilością składników.


Wersja słodka - Wielka Niedźwiedzica (13zł) z dżemem truskawkowym, serkiem mascarpone, białą czekoladą, truskawkami i sosem. Najlepsza opcja wieczoru, chociaż w dużej ilości zdecydowanie za słodka. Serek mascarpone, który obiecywał tak wiele, smakował jednak jak waniliowy serek homogenizowany. Na minus również mrożone lub "jak z kompotu" truskawki.


Mała niedźwiedzica (13zł), wersja z kremem kokosowym, wiórkami kokosowymi, migdałami, mleczną czekoladą i sosem czekoladowym. Nie wiem co nie grało w tym naleśniku bardziej, spora ilość nieciekawych wiórków kokosowych czy czekoladopodobna mleczna czekolada. Chyba jednak gumowy naleśnik. Muszę jednak przyznać, że ciasto bardziej obroniło się w wersjach słodkich niż wytrawnych. 

Po kilku miesiącach wróciłam do Pyłu i Mąki mając nadzieję na zatarcie złego wrażenia z pierwszej wizyty. Znajomy który mi towarzyszył stwierdził, że takie same naleśniki jakie otrzymaliśmy, jadł niedługo po mojej wizycie i były równie smaczne. Może po prostu trafiłam na słabszy dzień początkującego wtedy lokalu?


Bliźnięta i Strzelec - prawda, że prezentują się o wiele apetyczniej?



Koziorożec - przybranie nieco mniej fantazyjne, ale najważniejsze, czyli smak jak najbardziej w porządku. Zastrzeżenie jedynie co do zagubionego w sosie sporego kawałka czosnku. ;)

Aby moje porównanie było bardziej miarodajne, wybrałam tę samą pozycję co podczas pierwszej wizyty - Bliźnięta. W smaku naleśnik tym razem okazał się dużo lepszy, bardziej przypieczony i doprawiony a co chyba naistotniejsze - podany na ciepło, co przeszadzało mi chyba najbardziej poprzednim razem. Proporcje składników też się poprawiły, dzięki czemu nadzienie nie było suche i bez wyrazu a o wiele smaczniejsze i sycące. Jestem zadowolona z powrotu, myślę, że nawet na zdjęciach widać różnicę. Mam teraz motywację by wrócić i spróbować jeszcze naleśników słodkich, z którymi mam nadzieję, będzie podobnie.


3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie najadłabym się taką porcją naleśnika :( Faktycznie cena trochę wygórowana, tym bardziej że nie idą w jakość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do poznańskiego Manekina się nie umywają, niestety...

    OdpowiedzUsuń